Ponad 73 lata temu Niemcy zamordowali rodzinę Ulmów (niezalezna.pl)
Rankiem 24 marca 1944 r. przed dom Józefa i Wiktorii Ulmów przybyło pięciu niemieckich żandarmów oraz kilku granatowych policjantów. Dowodził nimi por. Eilert Dieken. Najpierw zamordowano Żydów, potem Józefa i Wiktorię, która była w siódmym miesiącu ciąży, wreszcie Dieken rozkazał zabić wszystkie dzieci. O tym, że Ulmowie ukrywają Żydów doniósł Niemcom prawdopodobnie granatowy policjant z Łańcuta – Włodzimierz Leś.
![]() |
Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z dziećmi |
Józef i Wiktoria Ulmowie byli mieszkańcami wsi Markowa, wtedy przynależnej do województwa lwowskiego, dziś to Podkarpacie. Józef -rolnik, działacz społeczny, pasjonat ogrodnictwa i fotografii. Podczas okupacji niemieckiej, mimo biedy i zagrożenia życia, dali schronienie ośmiorgu Żydom: Saulowi Goldmanowi i jego czterem synom o nieznanych imionach (w Łańcucie nazywano ich Szallami), a ponadto dwóm córkom oraz wnuczce Chaima Goldmana z Markowej – Lei (Layce) Didner z małą córką o nieznanym imieniu i Gieni (Gołdzie) Grünfeld.
W momencie wybuchu II wojny światowej Markową pod Łańcutem zamieszkiwało ok. 120 osób narodowości żydowskiej (ok. 30 rodzin). Latem i jesienią 1942 większość z nich została wymordowana przez Niemców. W tym okresie pewna liczba Żydów znalazła jednak schronienie u polskich chłopów.
Ulma pomógł także innej żydowskiej rodzinie wybudować ziemiankę w pobliskim lesie, a następnie zaopatrywał jej mieszkańców w żywność i inne produkty. Po pewnym czasie leśna ziemianka została jednak odkryta przez Niemców, a czworo ukrywających się w niej Żydów (trzy kobiety i dziecko) zostało zamordowanych. Fakt udzielania przez Ulmę pomocy uciekinierom nie został wówczas ujawniony.
Dwie żydowskie rodziny ukrywały się w gospodarstwie Ulmów do wiosny 1944. Nie podejmowano przy tym szczególnych środków ostrożności. Żydzi mieszkali bowiem na poddaszu domu Ulmów i czasem pomagali gospodarzom w codziennych pracach.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Niemcy wpadli na trop uciekinierów na skutek donosu złożonego przez Włodzimierza Lesia, posterunkowego granatowej policji w Łańcucie (jego rodzina pochodziła z Galicji Wschodniej, stąd był on powszechnie uważany za Ukraińca). Przed wojną Leś utrzymywał bliskie kontakty z rodziną Goldmanów/„Szallów”. Początkowo nawet udzielał im schronienia (w zamian za odpowiednie wynagrodzenie), jednak gdy Niemcy zaostrzyli represje za ukrywanie Żydów odmówił dalszej pomocy oraz zagarnął majątek, który pozostawili pod jego opieką. „Szallowie” ukryli się wówczas na gospodarstwie Ulmów, jednak nadal domagali się zwrotu swojej własności. Prawdopodobnie Leś pragnąc pozbyć się prawowitych właścicieli zagarniętego majątku wydał „Szallów” oraz ukrywającą ich polską rodzinę w ręce niemieckiej żandarmerii. Wcześniej udał się jeszcze do Ulmów pod pozorem prośby o zrobienie mu zdjęcia. Upewnił się wówczas, że w ich domu ukrywają się „Szallowie”.
Przebieg masakry
Tuż przed świtem furmanki dotarły do Markowej. Niemcy polecili wówczas woźnicom pozostać na uboczu, po czym wraz z granatowymi policjantami udali się do gospodarstwa Ulmów. Pozostawiwszy policjantów jako obstawę niemieccy żandarmi wdarli się do domu i rozpoczęli masakrę. Jeszcze podczas snu zastrzelono dwóch braci „Szallów” i Gołdę Grünfeld. Niemcy polecili następnie sprowadzić polskich furmanów, aby dla postrachu stali się oni świadkami egzekucji. Na ich oczach zastrzelono pozostałych braci „Szallów” oraz Leę Didner z dzieckiem. Jako ostatni z Żydów zginął 70-letni ojciec „Szallów”. Następnie przed dom wyprowadzono Józefa Ulmę oraz jego 32-letnią żonę Wiktorię (będącą wówczas w zaawansowanej ciąży). Oboje małżonków zastrzelono na oczach dzieci. Prawdopodobnie w czasie egzekucji Wiktoria zaczęła rodzić, gdyż świadek ekshumacji zeznał później, że po wykopaniu zwłok dostrzegł główkę i piersi noworodka wystające z jej narządów rodnych.
Po zamordowaniu Ulmów Niemcy zaczęli się zastanawiać, co uczynić z sześciorgiem ich dzieci. Po krótkiej naradzie Dieken polecił, aby również one zostały rozstrzelane. Na oczach polskich woźniców zamordowano 8-letnią Stanisławę, 6-letnią Barbarę, 5-letniego Władysława, 4-letniego Franciszka, 3-letniego Antoniego i półtoraroczną Marię. Trójkę bądź czwórkę dzieci zastrzelił Joseph Kokott, krzycząc przy tym do furmanów: „patrzcie jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”.
Po zakończeniu masakry Niemcy przystąpili do grabieży gospodarstwa Ulmów oraz przedmiotów należących do zamordowanych Żydów (m.in. Kokott zabrał wówczas pudełko z kosztownościami znalezione przy zwłokach Gołdy Grünfeld). Rabunek przybrał takie rozmiary, że Dieken był zmuszony sprowadzić z Markowej dwie dodatkowe furmanki, aby pomieścić wszystkie zrabowane przedmioty i towary. Jednocześnie wezwano także sołtysa, Teofila Kielara, któremu polecono sprowadzić kilku mężczyzn i pogrzebać zwłoki zamordowanych we wspólnej zbiorowej mogile. Gdy wstrząśnięty sołtys zapytał Diekena dlaczego zamordowano również małe dzieci Ulmów otrzymał odpowiedź: „żeby gromada nie miała z nimi kłopotu”. Akcję uwieńczyła libacja alkoholowa urządzona na miejscu masakry. Po jej zakończeniu żandarmi i granatowi policjanci powrócili do Łańcuta wraz z sześcioma furmankami pełnymi zrabowanych dóbr.
Mimo tamtej strasznej zbrodni mieszkańcy Markowej nadal pomagali Żydom, chroniąc ich w swoich domach. Co najmniej 21 ukrywanych Żydów z Markowej zdołało przeżyć niemiecką okupację, zazwyczaj dzięki pomocy miejscowych Polaków.
Wkrótce po masakrze kilku mężczyzn ze wsi Markowa rozkopało zbiorową mogiłę i mimo surowego zakazu Niemców umieściło zwłoki Ulmów w osobnych trumnach (pogrzebano je następnie w tej samej mogile). Ułatwiło to później identyfikację ciał. Po wojnie szczątki Ulmów ekshumowano i pochowano na cmentarzu parafialnym w Markowej. Z kolei ciała zamordowanych Żydów zostały ekshumowane w październiku 1947 i przeniesione na Cmentarz Ofiar Hitleryzmu w Jagielle–Niechciałkach.
Policjant Włodzimierz Leś nie dożył końca wojny. We wrześniu 1944 został zastrzelony z wyroku polskiego podziemia.
Za uczestnictwo w mordzie na rodzinie Ulmów i ukrywanych przez nich Żydach został osądzony jedynie żandarm Joseph Kokott. W 1957 został on odszukany i aresztowany na terenie Czechosłowacji, a następnie poddany ekstradycji do Polski. W 1958 sąd w Rzeszowie skazał go na karę śmierci, lecz Rada Państwa PRL skorzystała z prawa łaski i zamieniła karę na dożywocie, a następnie na 25 lat pozbawienia wolności. Kokott zmarł w więzieniu w 1980 roku.
Dowódca ekspedycji karnej, porucznik Eilert Dieken, pracował po wojnie jako inspektor policji w zachodnioniemieckim Essen. W latach 60. niemieckie władze prowadziły śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych przez niego podczas służby w okupowanej Polsce jednak Dieken zmarł z przyczyn naturalnych zanim zdołano postawić go w stan oskarżenia. Losy Michaela Dziewulskiego i Ericha Wildego nie są znane...
13 września 1995 małżeństwo Ulmów zostało pośmiertnie odznaczone medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Z kolei 17 września 2003 biskup pelpliński otworzył proces beatyfikacyjny 122 polskich ofiar niemieckiego nazizmu, wśród których znaleźli się Józef i Wiktoria Ulmowie oraz szóstka ich dzieci. 20 lutego 2017 Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zezwoliła na przejęcie prowadzenia procesu rodziny Ulmów przez archidiecezję przemyską.
Zbrodnia w Markowej stała się symbolem martyrologii Polaków mordowanych przez Niemców za niesienie pomocy Żydom. 24 marca 2004 we wsi odsłonięto pomnik poświęcony rodzinie Ulmów.
![]() |
Pomnik w Markowej poświęcony ofiarom zbrodni |
17 marca 2016r, w Markowej na podkarpaciu otworzono Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej imienia rodziny Ulmów. Cieszy się ono wyjątkowym uznaniem. Jest to bowiem pierwsza instytucja muzealna poświęcona Polakom, którzy z narażeniem życia swojego i swoich bliskich, tak jak patroni Muzeum, nieśli pomoc prześladowanym w czasach niemieckiej okupacji Żydom. Wreszcie na międzynarodowej mapie miejsc związanych z historią II wojny światowej i Holokaustu pojawiła się, i to akurat na Podkarpaciu, tak ważna placówka, wykorzystująca nowoczesne formy przekazu, spełniające najnowsze standardy muzealnictwa. Warto je kiedyś zobaczyć.
Źródło: artykuł autorstwa: MŁ, daty i miejsca sprawdzone w różnych źródłach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz