piątek, 4 sierpnia 2017

Walka na barykadzie w Alejach Jerozolimskich w 1944 r.


Barykada w Alejach Jerozolimskich, o której mówił prezydent USA Donald Trump w lipcu 2017, to symbol powstańczego oporu. Barykadę tą powstańcy utrzymali do 2 października, do końca walk z Niemcami.

O obronie przejścia w Alejach Jerozolimskich latem 1944 r. amerykański prezydent mówił podczas jego wizyty w Polsce na początku lipca 2017r. Przywódca USA podkreślił, że historia ta i jej bohaterowie przypominają, że "Zachód został ocalony dzięki krwi patriotów".
"Każda piędź ziemi, każdy centymetr naszej cywilizacji jest tej obrony wart" - mówił Trump.

CZYTAJ WIĘCEJ: Przemówienie prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie - CAŁOŚĆ po polsku

"Barykada w Alejach Jerozolimskich to symbol powstańczego oporu" - powiedziała PAP Utracka, która przypomniała, że choć była ona jedną z ponad 1000 barykad to jednocześnie należała do najważniejszych - zarówno dla broniących jej powstańców, jak i dla Niemców.
Foto:  Stefan Bałuk/Wikimedia Commons

"Niemcom bardzo zależało na tym, żeby na Alejach Jerozolimskich utrzymać drożność, żeby sprawnie przemieszczać wojska z zachodu na wschód, gdzie był front" - wyjaśniła historyk Muzeum Powstania Warszawskiego: Katarzyna Utracka.

Budowa barykady rozpoczęła się już w pierwszym tygodniu powstania; powstawała w kilku etapach.

"Rozkaz o jej budowie wyszedł z samego dowództwa powstania, które zdecydowało, że musi ona powstać dokładnie w tym miejscu(...). Na początku budowano ją z wału ziemnego, z worków wypełnionych ziemią, które napełniali nie tylko powstańcy, ale również ludność cywilna" - opowiadała Utracka, dodając, że od samego początku Niemcy próbowali zniszczyć barykadę, kierując w jej stronę m.in. czołgi. By jednak utrzymać to strategiczne przejście powstańcy wkopali się na 1,5 metra w głąb ziemi, dzięki czemu było ono mocniejsze, ale i bezpieczniejsze.

"Powstała dość solidna budowla, która jednak była niszczona przez Niemców, właściwie każdego dnia. Niemcy próbowali ją zniszczyć wysyłając czołgi czy goliaty, ale również ostrzeliwując ten teren z Banku Gospodarstwa Krajowego i z sąsiednich budynków, które obsadzali. Barykada ta była pod nieustannym ostrzałem, a jednak powstańcy walczyli o jej utrzymanie, a w nocy zajmowali się jej odbudową" - dodała historyk.



Kluczowe znaczenie przejścia w Alejach Jerozolimskich wiązało się z tym, że łączyło ono północ miasta z południem. "Między Śródmieściem północnym a południowym nie było łączności kanałowej, takiej jaka była np. między Starówką a Żoliborzem. Dlatego gdyby Niemcy kontrolowali ten teren, to ta łączność nie byłaby możliwa. A była ona niezwykle ważna, ponieważ pod domem numer 17, czyli właśnie tam, gdzie stanęła ta barykada (obecnie jest to numer 23), znajdowała się składnica meldunkowa" - tłumaczyła Utracka. Meldunki, które trafiały tam m.in. z Mokotowa czy Czerniakowa, były następnie przekazywane do pobliskiego dowództwa powstania.

Pod osłoną barykady transportowano żywność i rannych powstańców. "Ale również przechodziła nią rzeka ludności cywilnej - ze Śródmieścia północnego do Śródmieścia południowego, bo tam panowały zdecydowanie lepsze warunki aprowizacyjne i kwaterunkowe. Tą drogą ewakuowano również obrońców Starówki, którzy na Śródmieście przeszli kanałami. Tędy przeszedł również sam dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Bór-Komorowski, gdy na początku września przeniósł się na ówczesną ulicę Piusa (obecnie ul. Piękna) do swojej siedziby, również tą drogą ewakuowano radiostację powstańczą +Błyskawica+" - wymieniała historyk MPW.

"Ta barykada wiąże się z mnóstwem historii, które spokojnie mogłyby być materiałem na książkę m.in. o powstańcach, którzy jej bronili. Tutaj trzeba przywołać żołnierzy z batalionów +Bełt+ i +Kiliński+, którzy ją budowali. To na pewno wyjątkowe miejsce na mapie Warszawy, o którym po 73 latach znowu stało się głośno dzięki słowom Donalda Trumpa" - zaznaczyła.

Największym zagrożeniem dla korzystających z przejścia pod osłoną barykady byli osławieni "gołębiarze", czyli niemieccy snajperzy strzelający z okolicznych domów.
"Przechodziło się tą barykadą głównie w nocy, ruch odbywał się rotacyjnie, ponieważ była ona wąska(...). I to przejście było bardzo niebezpieczne, ponieważ było pod stałym ostrzałem niemieckim. Tzw. gołębiarze, czyli niemieccy strzelcy wyborowi, poobsadzali sąsiednie budynki - choć część z nich udało się powstańcom +oczyścić+ - i celowali w każdą osobę, która przechodziła" - dodała Utracka. Przypomniała też o śmiertelnych ofiarach, głównie wśród łączników i łączniczek, którzy musieli korzystać z tego przejścia także w świetle dnia.

Barykadę udało się Polakom utrzymać do końca Powstania Warszawskiego. Powstańcy, mimo że ponieśli klęskę, to jednak bitwę o tę barykadę wygrali; została ona utrzymana do 2 października 1944 roku. Pamiętajmy o ich wielkiej ofierze życia przypomnianej w lipcu 2017 r, przez prezydenta USA Donalda Trumpa podczas przemówienia na Placu Krasińskich w Warszawie.


Źródło: PAP,niezalezna.pl

W 1943r. w Treblince, niemieckim obozie zagłady, wybuchł bunt


2 sierpnia 1943 roku członkom Sonderkommanda udało się wzniecić w Treblince powstanie, którego celem miało być zniszczenie ośrodka zagłady. 200 osobom udało się wydostać z obozu, a końca wojny doczekało około 100 z nich. Po tej ucieczce obóz zaczęto likwidować. W listopadzie rozebrano wszelkie obozowe zabudowania oraz instalacje, teren zaorano i obsiano łubinem. Przez ponad rok – od lipca (pierwszego transportu Żydów do Treblinki) do listopada 1943 roku, zginęło tam ponad 900 tysięcy osób.
Nadszedł pamiętny dzień 2 sierpnia 1943 r. Było upalnie i słonecznie. Nad całym obozem Treblinka roznosił się odór spalonych, rozkładających się ciał tych, którzy przedtem zostali zagazowani. Ten dzień był dla nas dniem wyjątkowym. Mieliśmy nadzieję, że spełni się w nim to, o czym od dawna marzyliśmy. Nie myśleliśmy, czy pozostaniemy przy życiu. Jedyne, co nas absorbowało, to myśl, aby zniszczyć fabrykę śmierci, w której się znajdowaliśmy. – pisał w książce „Bunt w Treblince” Samuel Willenberg, więzień obozu i uczestnik wydarzeń sprzed 65 lat. 
Samuel Willenberg podczas obchodów 70. rocznicy buntu w obozie zagłady w Treblince / Adrian Grycuk CC BY-SA 3.0 pl

Walka rozpoczęła się ok. godz. 16.00. Więźniowie podpalili część budynków obozowych, nie udało im się jednak zniszczyć komór gazowych. „Cała Treblinka stała w płomieniach”, wspominał Willenberg.

Z uzbrojonymi po zęby oddziałami SS walczono za pomocą siekier, noży, prętów. Niemcy wybijali ludzi ostrzeliwując ich z wieżyczek strażniczych. Dwustu Żydom udało się uciec, reszta została od razu zabita. Oszczędzono tylko tych, którzy mieli pomagać przy likwidacji obozu i zacieraniu śladów. W listopadzie, po zakończeniu prac, zostali rozstrzelani. Teren obozu zaorano i obsiano łubinem. Wybudowano również na nim dom, w którym osiedlono ukraińską rodzinę.
Komendant obozu Franz Paul Stangl po zakończeniu wojny uciekł do Austrii. Aresztowany przez armię amerykańską, zbiegł. Zatrzymano go ponownie dopiero w 1967 roku w Sao Paulo. Trzy lata później sąd w Duesseldorfie skazał go na dożywocie. Pół roku później zmarł na zawał serca.
Jego zastępca Kurt Hubert Franz, kierujący likwidacją obozu pod koniec wojny uciekł z niewoli amerykańskiej, a następnie żył pod swoim nazwiskiem w Niemczech. W 1959 roku został skazany na dożywotnie więzienie w pierwszym procesie dotyczącym Treblinki. Podczas zatrzymania znaleziono w jego domu album z fotografiami pochodzącymi z czasu pobytu w Treblince. Nosił tytuł „Piękne czasy”. W 1993 roku Franza zwolniono ze względów zdrowotnych. Zmarł w 1998 roku.
Dziś w Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince rozpoczęły się uroczystości rocznicowe. Otwarto wystawę „Kiedy słucham opowiadań z Treblinki, coś zaczyna dławić i dusić moje serce”, na której zaprezentowano świadectwa osób, które zdołały uciec z obozu. Relacje pochodzą z Archiwum Ringelbluma, a obecnie przechowywane są i opracowywane przez Żydowski Instytut Historyczny. Zebrali je działający w ukryciu w getcie warszawskim członkowie grupy „Oneg Szabat”. Jest to najważniejszy zbiór archiwalny, w którym zapisano los Żydów pod niemiecką okupacją w Polsce.
We współpracy z artystą Michałem Bojarą, stworzono też na terenie obozu w Treblince symboliczną Wstęgę Pamięci z wypisanymi imionami zamordowanych w Treblince, które do tej pory udało się odnaleźć. Instalacja została stworzona w ramach projektu „Księga Imion” realizowanego przez Żydowski Instytut Historyczny wraz z Fundacją „Pamięć Treblinki”. Celem projektu jest przywrócenie pamięci o setkach tysięcy bezimiennych ofiar tego największego cmentarzyska polskich Żydów.
Jednym z największych pośmiertnych sukcesów nazistów jest to, że spośród 990 tys. zamordowanych tam osób znamy jedynie 30 tys. nazwisk. Umarli w zapomnieniu, nie wiemy jak się nazywali, jak wyglądały ich twarze, kim byli. To niewiarygodne. Dlatego moją obsesją jest odtworzenie imion tych, którzy zginęli. Chcemy gromadzić jak najwięcej danych – imiona i nazwiska, wiek, adresy, zawody.

– podkreśla prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego.
W Treblince zginął m.in. Janusz Korczak.



Źródło: treblinka-muzeum.eu, dzieje.pl

Ofiara rodziny Ulmów godna pamięci


Ponad 73 lata temu Niemcy zamordowali rodzinę Ulmów (niezalezna.pl)

Rankiem 24 marca 1944 r. przed dom Józefa i Wiktorii Ulmów przybyło pięciu niemieckich żandarmów oraz kilku granatowych policjantów. Dowodził nimi por. Eilert Dieken. Najpierw zamordowano Żydów, potem Józefa i Wiktorię, która była w siódmym miesiącu ciąży, wreszcie Dieken rozkazał zabić wszystkie dzieci. O tym, że Ulmowie ukrywają Żydów doniósł Niemcom prawdopodobnie granatowy policjant z Łańcuta – Włodzimierz Leś.


Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z dziećmi


Józef i Wiktoria Ulmowie byli mieszkańcami wsi Markowa, wtedy przynależnej do województwa lwowskiego, dziś to Podkarpacie. Józef -rolnik, działacz społeczny, pasjonat ogrodnictwa i fotografii. Podczas okupacji niemieckiej, mimo biedy i zagrożenia życia, dali schronienie ośmiorgu Żydom: Saulowi Goldmanowi i jego czterem synom o nieznanych imionach (w Łańcucie nazywano ich Szallami), a ponadto dwóm córkom oraz wnuczce Chaima Goldmana z Markowej – Lei (Layce) Didner z małą córką o nieznanym imieniu i Gieni (Gołdzie) Grünfeld.


W momencie wybuchu II wojny światowej Markową pod Łańcutem zamieszkiwało ok. 120 osób narodowości żydowskiej (ok. 30 rodzin). Latem i jesienią 1942 większość z nich została wymordowana przez Niemców. W tym okresie pewna liczba Żydów znalazła jednak schronienie u polskich chłopów.

Ulma pomógł także innej żydowskiej rodzinie wybudować ziemiankę w pobliskim lesie, a następnie zaopatrywał jej mieszkańców w żywność i inne produkty. Po pewnym czasie leśna ziemianka została jednak odkryta przez Niemców, a czworo ukrywających się w niej Żydów (trzy kobiety i dziecko) zostało zamordowanych. Fakt udzielania przez Ulmę pomocy uciekinierom nie został wówczas ujawniony.
Dwie żydowskie rodziny ukrywały się w gospodarstwie Ulmów do wiosny 1944. Nie podejmowano przy tym szczególnych środków ostrożności. Żydzi mieszkali bowiem na poddaszu domu Ulmów i czasem pomagali gospodarzom w codziennych pracach.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Niemcy wpadli na trop uciekinierów na skutek donosu złożonego przez Włodzimierza Lesia, posterunkowego granatowej policji w Łańcucie (jego rodzina pochodziła z Galicji Wschodniej, stąd był on powszechnie uważany za Ukraińca). Przed wojną Leś utrzymywał bliskie kontakty z rodziną Goldmanów/„Szallów”. Początkowo nawet udzielał im schronienia (w zamian za odpowiednie wynagrodzenie), jednak gdy Niemcy zaostrzyli represje za ukrywanie Żydów odmówił dalszej pomocy oraz zagarnął majątek, który pozostawili pod jego opieką. „Szallowie” ukryli się wówczas na gospodarstwie Ulmów, jednak nadal domagali się zwrotu swojej własności. Prawdopodobnie Leś pragnąc pozbyć się prawowitych właścicieli zagarniętego majątku wydał „Szallów” oraz ukrywającą ich polską rodzinę w ręce niemieckiej żandarmerii. Wcześniej udał się jeszcze do Ulmów pod pozorem prośby o zrobienie mu zdjęcia. Upewnił się wówczas, że w ich domu ukrywają się „Szallowie”.

Przebieg masakry

23 marca 1944 z niemieckiego posterunku żandarmerii w Łańcucie wyszło polecenie, aby czterech woźniców z końmi i furami stawiło się w magistrackiej stajni i tam oczekiwało na dalsze polecenia (każdy miał przyjechać z innej wsi, żaden nie mógł pochodzić z Markowej). 24 marca, około godziny 1:00 nad ranem, furmanom rozkazano podjechać pod posterunek i zawieźć stamtąd do Markowej grupę niemieckich żandarmów i granatowych policjantów. Ekspedycją dowodził osobiście szef łańcuckiej żandarmerii, porucznik Eilert Dieken, któremu towarzyszyło trzech innych Niemców: Joseph Kokott (volksdeutsch z Czechosłowacji), Michael Dziewulski i Erich Wilde. W akcji wzięło także udział czterech funkcjonariuszy polskiej granatowej policji. Udało się ustalić nazwiska dwóch policjantów: Eustachy Kolman i Włodzimierz Leś.
Tuż przed świtem furmanki dotarły do Markowej. Niemcy polecili wówczas woźnicom pozostać na uboczu, po czym wraz z granatowymi policjantami udali się do gospodarstwa Ulmów. Pozostawiwszy policjantów jako obstawę niemieccy żandarmi wdarli się do domu i rozpoczęli masakrę. Jeszcze podczas snu zastrzelono dwóch braci „Szallów” i Gołdę Grünfeld. Niemcy polecili następnie sprowadzić polskich furmanów, aby dla postrachu stali się oni świadkami egzekucji. Na ich oczach zastrzelono pozostałych braci „Szallów” oraz Leę Didner z dzieckiem. Jako ostatni z Żydów zginął 70-letni ojciec „Szallów”. Następnie przed dom wyprowadzono Józefa Ulmę oraz jego 32-letnią żonę Wiktorię (będącą wówczas w zaawansowanej ciąży). Oboje małżonków zastrzelono na oczach dzieci. Prawdopodobnie w czasie egzekucji Wiktoria zaczęła rodzić, gdyż świadek ekshumacji zeznał później, że po wykopaniu zwłok dostrzegł główkę i piersi noworodka wystające z jej narządów rodnych.
Po zamordowaniu Ulmów Niemcy zaczęli się zastanawiać, co uczynić z sześciorgiem ich dzieci. Po krótkiej naradzie Dieken polecił, aby również one zostały rozstrzelane. Na oczach polskich woźniców zamordowano 8-letnią Stanisławę, 6-letnią Barbarę, 5-letniego Władysława, 4-letniego Franciszka, 3-letniego Antoniego i półtoraroczną Marię. Trójkę bądź czwórkę dzieci zastrzelił Joseph Kokott, krzycząc przy tym do furmanów: „patrzcie jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”.
Po zakończeniu masakry Niemcy przystąpili do grabieży gospodarstwa Ulmów oraz przedmiotów należących do zamordowanych Żydów (m.in. Kokott zabrał wówczas pudełko z kosztownościami znalezione przy zwłokach Gołdy Grünfeld). Rabunek przybrał takie rozmiary, że Dieken był zmuszony sprowadzić z Markowej dwie dodatkowe furmanki, aby pomieścić wszystkie zrabowane przedmioty i towary. Jednocześnie wezwano także sołtysa, Teofila Kielara, któremu polecono sprowadzić kilku mężczyzn i pogrzebać zwłoki zamordowanych we wspólnej zbiorowej mogile. Gdy wstrząśnięty sołtys zapytał Diekena dlaczego zamordowano również małe dzieci Ulmów otrzymał odpowiedź: „żeby gromada nie miała z nimi kłopotu”. Akcję uwieńczyła libacja alkoholowa urządzona na miejscu masakry. Po jej zakończeniu żandarmi i granatowi policjanci powrócili do Łańcuta wraz z sześcioma furmankami pełnymi zrabowanych dóbr.

 
 Mimo tamtej strasznej zbrodni mieszkańcy Markowej nadal pomagali Żydom, chroniąc ich w swoich domach. Co najmniej 21 ukrywanych Żydów z Markowej zdołało przeżyć niemiecką okupację, zazwyczaj dzięki pomocy miejscowych Polaków.

Wkrótce po masakrze kilku mężczyzn ze wsi Markowa rozkopało zbiorową mogiłę i mimo surowego zakazu Niemców umieściło zwłoki Ulmów w osobnych trumnach (pogrzebano je następnie w tej samej mogile). Ułatwiło to później identyfikację ciał. Po wojnie szczątki Ulmów ekshumowano i pochowano na cmentarzu parafialnym w Markowej. Z kolei ciała zamordowanych Żydów zostały ekshumowane w październiku 1947 i przeniesione na Cmentarz Ofiar Hitleryzmu w Jagielle–Niechciałkach.

Policjant Włodzimierz Leś nie dożył końca wojny. We wrześniu 1944 został zastrzelony z wyroku polskiego podziemia.
Za uczestnictwo w mordzie na rodzinie Ulmów i ukrywanych przez nich Żydach został osądzony jedynie żandarm Joseph Kokott. W 1957 został on odszukany i aresztowany na terenie Czechosłowacji, a następnie poddany ekstradycji do Polski. W 1958 sąd w Rzeszowie skazał go na karę śmierci, lecz Rada Państwa PRL skorzystała z prawa łaski i zamieniła karę na dożywocie, a następnie na 25 lat pozbawienia wolności. Kokott zmarł w więzieniu w 1980 roku.
Dowódca ekspedycji karnej, porucznik Eilert Dieken, pracował po wojnie jako inspektor policji w zachodnioniemieckim Essen. W latach 60. niemieckie władze prowadziły śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych przez niego podczas służby w okupowanej Polsce jednak Dieken zmarł z przyczyn naturalnych zanim zdołano postawić go w stan oskarżenia. Losy Michaela Dziewulskiego i Ericha Wildego nie są znane...



13 września 1995 małżeństwo Ulmów zostało pośmiertnie odznaczone medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Z kolei 17 września 2003 biskup pelpliński otworzył proces beatyfikacyjny 122 polskich ofiar niemieckiego nazizmu, wśród których znaleźli się Józef i Wiktoria Ulmowie oraz szóstka ich dzieci. 20 lutego 2017 Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zezwoliła na przejęcie prowadzenia procesu rodziny Ulmów przez archidiecezję przemyską.
Zbrodnia w Markowej stała się symbolem martyrologii Polaków mordowanych przez Niemców za niesienie pomocy Żydom. 24 marca 2004 we wsi odsłonięto pomnik poświęcony rodzinie Ulmów.

Pomnik w Markowej poświęcony ofiarom zbrodni


17 marca 2016r, w Markowej na podkarpaciu otworzono Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej imienia rodziny Ulmów. Cieszy się ono wyjątkowym uznaniem. Jest to bowiem pierwsza instytucja muzealna poświęcona Polakom, którzy z narażeniem życia swojego i swoich bliskich, tak jak patroni Muzeum, nieśli pomoc prześladowanym w czasach niemieckiej okupacji Żydom. Wreszcie na międzynarodowej mapie miejsc związanych z historią II wojny światowej i Holokaustu pojawiła się, i to akurat na Podkarpaciu, tak ważna placówka, wykorzystująca nowoczesne formy przekazu, spełniające najnowsze standardy muzealnictwa. Warto je kiedyś zobaczyć.



Źródło: artykuł autorstwa: MŁ, daty i miejsca sprawdzone w różnych źródłach

czwartek, 1 października 2015

Wielka Odsiecz Wiedeńska w 1683 roku



Wielka Odsiecz Wiedeńska w 1683 roku




Rok 1683 zapisał się w dziejach Polski i Europy jako jedno z najważniejszych i doniosłych wydarzeń. 12 września sprzymierzone wojska polskie, cesarstwa i Rzeszy Niemieckiej rozgromiły armię turecką oblegającą Wiedeń, zadając tym samym jedną z najbardziej dotkliwych klęsk Imperium Osmańskiemu, które już nigdy nie podniosło się z niej. Dla Europy był to kluczowy moment. Turcja po klęsce pod Wiedniem przeszła do defensywy, a jej wielowiekowa walka o przeniesienie islamu w głąb kontynentu europejskiego została zahamowana.

http://mojhistorycznyblog.blog.pl/files/2013/12/552px-Schultz_Jan_III_Sobieski.png 
Król Jan III Sobieski, Źródło/Fotograf: Marek Rostworowski (1983). Polaków portret własny, 
Arkady. ISBN 83-21331-55-6, Obecnie w zbiorach: Muzeum Narodowe w Warszawie (MNW), za Wikimedia Commons


Konflikty polsko-tureckie sięgały XV wieku i prowadzone były głównie o panowanie i wpływy w Mołdawii i Wołoszczyźnie, a także związane były z polityką dynastyczną Jagiellonów między innymi na Węgrzech. W XVII wieku doszły do tego konflikty, w które wmieszali się Kozacy po stronie polskie, oraz Tatarzy po stronie tureckiej. Ich zakończenie wiążę się właśnie z odsieczą wiedeńską w 1683 roku i w jej efekcie pokojem w Karłowicach w 1699 roku, który tym samym zakończył wielowiekowe konflikty polsko-tureckie.

Ekspansja Turcji, która posuwała się poprzez Bałkany, Węgry, aż po granice Polski zagrażała całej chrześcijańskiej Europie. Jej szczyt przypadł na panowanie Sulejmana Wspaniałego, który w historiografii uznawany jest za okres największego rozkwitu dawnego cesarstwa osmańskiego. W polskiej historiografii zapisały się wielkie klęski, jak pod Warną w 1444 roku czy Mohaczem w 1526 roku, ale także wspaniałe zwycięstwa, jak pod Chocimiem w 1621 i 1673 roku czy Wiedniem w 1683 roku. 
Wojny polsko-tureckie to jedna z najważniejszych kart w polskiej historii, nie bez przyczyny Polska była uznawana za „Przedmurze Chrześcijaństwa”, pełniąc rolę kraju, który powstrzymywał ekspansję islamu w Europie, w czym niewątpliwie wiktoria wiedeńska miała kluczowe znaczenie. Porażka pod murami Wiednia w 1683 roku mogłaby doprowadzić nie tylko do upadku cesarstwa, ale także Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jest to oczywiście tylko teza. Tak samo tezą jest sugestia, że klęska Austrii i jej upadek nie doprowadziłby do rozbiorów Polski, w niecałe sto lat później po wiktorii wiedeńskiej. Oceniając jednak dalekosiężne skutki zwycięstwa pod Wiedniem, jak również rozpatrywanie zwycięstwa Turków w 1683 daje do myślenia i samo w sobie stwarza różne tezy związane z tamtymi wydarzeniami, mającymi wpływ na historię Polski.

http://mojhistorycznyblog.blog.pl/files/2013/12/800px-King_John_III_Sobieski_Sobieski_sending_Message_of_Victory_to_the_Pope_after_the_Battle_of_Vienna_111.png

Jan Matejko, Jan Sobieski pod Wiedniem, 

Źródło http://quantaoflight.wordpress.com/2011/11/13/sobieski-pod-wiedniem/, Autor: Jan Matejko, za Wikimedia Commons


 Bitwa pod Wiedniem w 1683 roku była, jak już zostało wspomniane, jednym z najważniejszych wydarzeń w historii świata. Na polu bitwy zderzyły się potężne siły osmańskie pod wodzą Kary Mustafy i sprzymierzone wojska Świętej Ligi, wśród których to wojska polskie odegrały kluczową rolę w wielkim zwycięstwie. Wojska tureckie liczące według określeń Jana Wimmera około 150-160 tysięcy żołnierzy, wśród których były między innymi oddziały: Janczarów, Tatarów, kontyngenty z Mołdawii, Wołoszczyzny czy Siedmiogrodu. Z kolei po drugiej stronie armia cesarska licząca zaledwie 27 tysięcy żołnierzy pod wodzą księcia Karola Lotaryńskiego nie miała żadnych szans wobec tak potężnej sile, jaka zmierzała ku Wiedniowi. Pod stolicą cesarstwa wojska tureckie stanęły 10 lipca 1683 roku, zaś sam Kara Mustafa nadciągnął 13 lipca. Potęga turecka wobec nikłej siły wojsk cesarskich nie powinna więc mieć problemów ze zdobyciem miasta, ponadto zachodnia Europa obojętnie podeszła do agresji tureckiej, nie zdając sobie sprawy z możliwych jej konsekwencji. Europa Zachodnia była nieczuła na to co działo się pod murami Wiednia. Ponadto były kraje, które wręcz chciały upadku Habsburgów, a wśród nich prym wiodła Francja. Obojętny na los cesarstwa nie był jednak król Polski Jan III Sobieski, który pomimo trudności w zebraniu środków na zorganizowanie wojska, dzięki własnej ofiarności, subsydiom papieskim i cesarskim stworzył armię, która 11 sierpnia 1683 roku wyruszyła spod Krakowa w stronę Wiednia. Liczące około 27 tysięcy wojsko odsieczowe przez Lipowiec, Mysłowice, Bytom, Tarnowskie Góry i dalej przez Gliwice, Racibórz pomaszerowały na Ołomuniec i Opavę. W Ołomuńcu wojska polskie połączyły siły i skierowały się w stronę Brna, Mikulova do Tulina nad Dunajem. 3 września na zamku w Stettelsdorf w pobliżu Dunaju odbyła się rada wojenna sprzymierzonych. Ze strony polskiej wzięli w niej udział: król Jan III Sobieski, obaj hetmani koronni: Stanisław Jabłonowski i Mikołaj Sieniawski oraz generał artylerii Marcin Kątski zaś po stronie cesarskiej: książę Karol Lotaryński, elektor saski Jan Jerzy hrabia Waldeck, margrabiowie: Herman Badeński i Ludwik Badeński oraz inni wyżsi oficerowie. Kara Mustafa przystępując do oblężenia Wiednia lekceważył niebezpieczeństwo i nie dowierzał, że wojska polskie mogą przyjść z odsieczą zagrożonemu Wiedniowi. To lekceważące podejście kosztowało Turków nie tylko klęskę, ale samego wodza tureckiego głowę.


 
<-- Karol V Lotaryński, 
Źródło http://www.worldroots.com, za Wikimedia Commons


Plan bitwy wiedeńskiej po stronie sprzymierzonych został ustalony przez Jana III Sobieskiego i księcia Karola Lotaryńskiego. Przewidywał on ustawienie wojsk chrześcijańskich w trzech grupach na bardzo szerokim froncie – od wzgórza Leopoldsberg na Dunajem, po wzgórze Rosskopf w Lesie Wiedeńskim. Skrzydło lewe, naddunajskie zajęły wojska Karola Lotaryńskiego wraz z korpusem Hieronima Lubomirskiego i wojskami saskimi, w środku znalazły się oddziały bawarskie i frankonsko-szwabskie. Na prawym skrzydle stanęli Polacy, z królem pośrodku, mającym po prawej stronie wojska Stanisława Jabłonowskiego, po lewej z kolei oddziały Mikołaja Sieniawskiego. Teren, na którym miała się rozegrać bitwa odznaczał się urozmaiconym ukształtowaniem, nie sprzyjającym starciu tak ogromnych wojsk. Trudne do sforsowania przejścia, górskie ścieżki i przesmyki stanowiły nie lada przeszkodę dla polskich wojsk, które musiały je forsować.

Decydujące starcie obydwu zebranych armii miało miejsce 12 września. Armie sprzymierzonych wyszły na pozycję już z 11 na 12 września, gotując się do bitwy. Niedzielny poranek był dosyć mglisty, toteż ogarnięcie całego pola walki było wówczas niemożliwe. Pierwsze natarcie wojsk sprzymierzonych rozpoczął książę Lotaryński na lewym skrzydle, uderzając drogą wzdłuż Dunaju, gdzie związali się walkami z wojskami janczarów. Następnie do boju wchodziły wojska: bawarskie, szwabskie i frankońskie. Polskie oddziały uderzyły około południa, przełamując coraz słabszą obronę turecką. Wojska osmańskie próbując kontratakować, musiały podjąć działania w niekorzystnej pozycji – pod górę, ale słabość koni, obawa o zgromadzone łupy w obozie, obniżało morale armii tureckiej. Pierwsi nie wytrzymali ataku wojsk sprzymierzonych Tatarzy. Ponadto piechota sforsowała przejścia na równinę, co dało sygnał Sobieskiemu, że wtedy przypadł moment na podjęcie generalnego ataku. Polska husaria razem z kawalerią niemiecką i austriacką w sile około 20 tysięcy żołnierzy runęła na wojska tureckie. Uderzenie spowodowało popłoch wśród Turków, którzy rzucili się do ucieczki, co oznaczało klęskę wielkiego Kary Mustafy, a w efekcie upadek planów osmańskich dotyczących zajęcia Wiednia. Tak kończyła się jedna z największych bitew XVII wieku i historii świata. Dla Turcji oznaczała kres ich potęgi, zaś dla cesarstwa ocalenie przed upadkiem.

<-- Wielki Wezyr Kara Mustafa, Obecnie w zbiorach Deutsch: Wien Museum, za Wikimedia Commons


Po stronie sprzymierzonych zabitych i rannych było około 3500, zaś po stronie tureckich straty sięgały nawet 15 tysięcy zabitych i rannych. Przez całą noc z 12 na 13 września wojska sprzymierzonych stacjonowały w pogotowiu, licząc się z możliwością powrotu Turków i podjęcia przez nich prób dalszej walki. Tak się jednak nie stało. Zwycięzcy na drugi dzień mogli rozpocząć podział łupów i trofeów wśród których było: 25 tysięcy namiotów, 20 tysięcy bawołów, wołów, mułów i wielbłądów, 10 tysięcy owiec, ogromne ilości zboża, kawy, miodu, ryżu, a także innych produktów. Do cesarskiego arsenału zdobyto 117 armat, 983 cetnary prochu, 1500 cetnarów ołowiu, 20 tysięcy granatów, 2 tysiące pocisków zapalających, 1000 bomb i 18 tysięcy zwykłych kul. Bogactwo jakie ujawniło się sprzymierzeńcom dawało prawdziwy obraz wyprawy, jaką podjęła Turcja celem zniszczenia Wiednia i rozlania islamu na chrześcijańskie kraje Europy.


Zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem nad potęgą imperium osmańskiego przyniosło królowi polskiemu powszechny rozgłos w całej Europie, a nawet poza jej granicami. Sława Sobieskiego dotarła nawet do odległego Iranu. Najwięcej o Sobieskim mówiono jednak w krajach bałkańskich, które po wiktorii wiedeńskiej żyły nadzieją na wyzwolenie się z niewoli tureckiej. Niestety sukces, jaki Sobieski niewątpliwie odniósł pod Wiedniem nie został przez niego wykorzystany. Przyczyniły się do tego nie tylko wzajemne animozje polityczne między cesarzem Leopoldem I a Janem III Sobieskim, ale przede wszystkim nieudane wyprawy polskiego króla na Mołdawię oraz mimo obietnic – brak pomocy sojuszników.

Początkowo połączone siły polsko-austriackie po wiktorii wiedeńskiej zaczęły odnosić kolejne sukcesy militarne. Zwycięstwem zakończyła się druga bitwa pod Parkanami 9 października 1683 roku, co umożliwiło zajęcie Ostrzyhomia. Ponadto wykorzystując zwycięstwo wiedeńskie wojewoda krakowski Szczęsny Potocki opanował całe Podole, zaś pozostający w służbie polskiej Kozacy zajęli utraconą niegdyś przez Polskę część Ukrainy i wkroczyli na Mołdawię. Mimo, że musieli się wiosną 1684 roku wycofać ze zdobytych terenów, ich łatwy sukces zwrócił uwagę polskiego króla. Mołdawia, jak i Wołoszczyzna wielokrotnie zrywały się do walki przeciwko Turkom, toteż sukces Kozaków chciał wkrótce powtórzyć sam Sobieski, licząc nie tylko na poparcie tamtejszej ludności i uznanie zwierzchności Rzeczypospolitej, ale przede wszystkim na osadzenie na tronie swego syna, umożliwiając mu w ten sposób elekcję na króla Polski.

Dlaczego więc Janowi III Sobieskiemu nie udało się wprowadzić w życie swych dalekosiężnych planów i ułatwić Jakubowi drogę do polskiego tronu? Jak się okazało wiktorię wiedeńską wykorzystała nie Polska, lecz jej najbliższa sojuszniczka – Austria. Złożyło się na to kilka przyczyn. Po zwycięstwie wiedeńskim w całej Rzeczypospolitej zapanował optymizm. Wierzono, że przyszedł wreszcie czas na wyrzucenie Turków z Europy i wyzwolenie spod ich niewoli ludów bałkańskich. Sukces pod Wiedniem tylko na krótko przesłonił słabość Rzeczypospolitej Obojga Narodów, z kolei Imperium Osmańskie mimo dotkliwej porażki nadal pozostawało silnym państwem, zdolnym do długotrwałego oporu. Ponadto najważniejszy sojusznik Polski – Austria, wcale nie miała zamiaru ułatwiać planów króla polskiego. Ten idąc za falą ogólnego uniesienia, próbował wykorzystać zwycięstwo pod Wiedniem zdobywając nie tylko Podole i Ukrainę, ale również Mołdawię i Wołoszczyznę, dojść do Morza Czarnego i Dunaju, odrzucając tym samym Turków z tej części Europy.

<-- Jakub Ludwik Sobieski z ojcem, 
Źródło/Fotograf www.culture.gouv.fr, Obecnie w zbiorach: Pałac wersalski,  za Wikimedia Commons


Realizując swe plany zdobywając tron mołdawski dla syna Jakuba, wzmacniał w przyszłości pozycję królewicza na elekcji, z kolei odzyskując Podole i Ukrainę zmazywał plamę na honorze Rzeczypospolitej, jaką był upokarzający pokój w Buczaczu. Aby osiągnąć te cele Sobieski rozpoczął zakrojoną na szeroką skalę akcję dyplomatyczną, by doprowadzić do zawarcia Świętej Ligi wymierzonej przeciw Turcji. Udało mu się wciągnąć do niej 5 marca 1684 roku Austrię i Wenecję. Nie udało się natomiast zjednać dla sprawy antytureckiej państwa carów. Rosja domagała się od Rzeczpospolitej wyrzeczenia Zadnieprza i innych ziem, utraconych przez nią na mocy rozejmu w Andruszowie w 1667 roku.
Król polski przeliczył się jednak z własnymi siłami. Uważał bowiem, że Turcy będą się bronić tylko przez dwa lub trzy lata. Tymczasem wojna skończyła się dopiero po śmierci Jana III Sobieskiego, pokojem w Karłowicach w 1699 roku. Rzeczpospolita nie była bowiem przygotowana do tak długotrwałej wojny. Sobieski próbował wycofać się z ligi, jednak jak się okazało, to nie udało się polskiemu królowi, który umierając nie zakończył po swojej myśli konfliktu z Turcją.
Początkowo jednak, tuż po wiktorii wiedeńskiej, wojska polskie zaczęły odnosić sukcesy. W sierpniu 1684 roku wyruszyły na Podole, zajmując Jazłowiec oraz wkraczając do Mołdawii, gdzie zdobyły Chocim. Niestety dalszy marsz uniemożliwiła opozycja Jabłonowskiego i Sapiehy, namawiając wojsko do odwrotu i skierowania się do Polski. Przyczyniły się do tego niewątpliwie panujące wówczas silne upały w Mołdawii, susza i spowodowany tym głód i brak paszy. Trapiące wojsko liczne choroby również zbierały swoje żniwo, skutecznie przyczyniając się do niepowodzenia wyprawy. Kolejne próby podjęte w 1685 i 1686 roku również były nieskuteczne. Wojsko polskie wracało do kraju bez żadnych sukcesów, z kolei Turcy pomimo osłabienia potwierdzili, że są wciąż na tyle silnym państwem, aby mogło skutecznie bronić swoich ziem.

Mimo niepowodzeń Jan III Sobieski nadal kontynuował plany podbicia Mołdawii i Wołoszczyzny. Służyć temu miało zatwierdzenie przez Polskę bardzo niekorzystnego pokoju z Rosją, zwanego „Grzymułtowskim”. W myśl jego postanowień Rzeczpospolita wyrzekła się wszystkich ziem utraconych w wojnie 1648-1667. Ustępstwa polskie wobec państwa carów uczyniono przede wszystkim, aby wciągnąć Rosję do ligi antytureckiej. Niestety jak się okazało Rosja przeżywała wówczas poważny kryzys, jej armia nie przedstawiała większej wartości bojowej, toteż podjęte w latach 1687 i 1689 wyprawy na Krym pod wodzą Wasyla Wasiljewicza Golicyna zakończyły się niepowodzeniem. Polska z kolei nadal trwała w wyczerpującym konflikcie z Turcją, tymczasem w lidze antytureckiej na pierwsze miejsce wysunęła się Austria. Wojska cesarskie kroczyły od zwycięstwa do zwycięstwa, opanowując stopniowo całe Węgry, natomiast wojska polskie nie potrafiły odzyskać Kamieńca Podolskiego i opanować Mołdawii. Stosunki pomiędzy obydwoma sojusznikami zaczęły się z biegiem czasu ochładzać. Kulminacją był brak zgody cesarza Leopolda I na ślub jego córki – arcyksiężniczki Marii Antoniny z synem Sobieskiego – Jakubem. Ta sytuacja popchnęła polskiego króla ponownie ku Francji, licząc nie tylko na poparcie w wojnie, ale na mediację Ludwika XIV w sprawie zawarcia korzystnego traktatu pokojowego z Turcją i wycofanie się ze Świętej Ligi. Sojusz z Francją miało również inny cel – zapewnienie następstwa tronu synowi Jakubowi. Francja będącą wówczas mocarstwem europejskim miała być podstawą działań polskiego króla.

http://mojhistorycznyblog.blog.pl/files/2013/12/800px-Twierdza_w_Kamiencu_Podolskim.jpg


Twierdza w Kamieńcu Podolskim, Autor: Piter Lew, za Wikimedia Commons


Kolejną wyprawę przeciwko Turkom Sobieski podjął jesienią 1687 roku. Licząc na odwrócenie uwagi przeciwnika wyprawą Golicyna na Krym, wojska polskie pod wodzą Jakuba Sobieskiego, któremu podporządkowano nawet obu hetmanów (wbrew polskiemu prawu) utknęła pod Kamieńcem. Oblężenie miasta również nie przyniosło pożądanych rezultatów. Kolejne dwie kampanie przeciwko Kamieńcowi w latach 1688-1689 także zakończyły się fiaskiem. Prowadzone przez Polaków za pośrednictwem francuskim i tatarskim rokowania z Turcją upadły z powodu nieustępliwości Turków. Nie zgodzili się oni na przekazanie Kamieńca, a co dopiero księstw naddunajskich. Sobieski nie widząc postępu w rokowaniach podjął decyzję o kontynuowaniu wojny. 

Latem 1691 roku król polski jeszcze raz spróbował sił uderzając na Mołdawię. Początkowo udało się zdobyć Sorokę i Suczawę, zaś 13 sierpnia pod Pererytą nad Prutem wojska polskie pobiły połączone siły Turków i Tatarów budziackich. Sukcesu również i teraz nie udało się wykorzystać. Brak żywności oraz obiecanych posiłków cesarskich zmusiło Jana III Sobieskiego do odwrotu. To po raz kolejny potwierdziło słabość Rzeczypospolitej, która własnymi siłami nie potrafiła opanować kraju bronionego przez niewielkie siły nieprzyjaciela. Rok po nieudanej wyprawie do Mołdawii, w 1692 roku do Warszawy przyjechał poseł tatarski Derwisz Kazy, który w imieniu chana zaproponował pośrednictwo Krymu w rokowaniach z Turcją. Murza tatarski zapewniał, że Turcja jest w stanie zwrócić Polsce wszystkie ziemie zdobyte w 1672 roku, łącznie z Kamieńcem Podolskim oraz próbował nakłonić Polaków do uderzenia przy pomocy Tatarów na osłabioną Rosję. Niestety mimo usilnych starań Jana III Sobieskiego, który za wszelką cenę chciał wyplątać się z sideł Świętej Ligi, sejm mający rozpatrzyć propozycję tureckie został zerwany przez stronników Austrii. 
Sytuacja wewnętrzna kraju pogarszała się z każdym rokiem, panująca anarchia, zrywane sejmy, trudności gospodarcze przekładały się również na sytuację międzynarodową Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jan III Sobieski nie panujący już nad sytuacją u schyłku życia, cierpiał coraz bardziej m.in.: na puchlinę wodną, reumatyzm, suchoty oraz miewał ataki apopleksji. To powodowało, że jego aktywność zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej wyraźnie osłabła. Do końca jednak Sobieski zabiegał o koronę dla swego syna Jakuba, mimo, że u schyłku swego życia narastały niesnaski między najstarszym synem i jego matką oraz młodszych bratem Aleksandrem. Nie był to jednak jedyny plan, którego nie udało się ziścić za życia jednemu z najwybitniejszych monarchów Rzeczypospolitej. Jan III Sobieski zmarł 17 czerwca 1696 roku, pozostawiając wciąż nie rozwiązaną kwestię turecką oraz pogłębiający się w anarchii kraj. Mimo to, śmierć zwycięzcy między innymi spod: Podhajec, Bracławia, Chocimia, Wiednia czy Parkan była wstrząsem dla kraju.

Oceniając wspaniałe zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem należy jednoznacznie stwierdzić, że Polska zaprzepaściła ogromną szansę, jaką było nie tylko uzyskanie wpływów na Węgrzech czy Bałkanach, ale przede wszystkim usunięcia Imperium Osmańskiego z Europy. Prawdziwym zwycięzcą spod Wiednia okazała się Austria. Odnoszone przez nią sukcesy z biegiem czasu przyćmiły dokonania wojsk polskich, które w kolejnych kampaniach nie potrafiły własnymi siłami opanować Mołdawii bronionej przez niewielkie siły tureckie wspomagane przez Tatarów. Mimo zawiązania Świętej Ligi, pokoju Grzymułtowskiego i zwróceniu się Rosji przeciwko Imperium Osmańskiemu, Rzeczpospolita nie odniosła z tej racji żadnych korzyści. Pogłębiająca się anarchia w kraju oraz przepaść między królem a szlachtą, która niegdyś wyniosła go w triumfie na tron i przez długie lata z zapałem popierała, pod koniec jego życia zwróciła się przeciwko niemu, zwalczając jego działania. Również podjęte przez Sobieskiego próby zdobycia Mołdawii i osadzenia tam na tronie swego syna Jakuba, celem umożliwienia mu przyszłej elekcji na tron Rzeczypospolitej, spełzły na niczym.

<-- Nagrobek Jana III Sobieskiego w katedrze na Wawelu, Źródło: Praca własna, Autor: Poznaniak, za Wikimedia Commons


Umierając Sobieski nie zrealizował żadnych z planów, jakie roztaczały się po wiktorii wiedeńskiej. Odzyskanie Podola, Ukrainy, zdobycie Mołdawii, Wołoszczyzny, uzyskanie wpływów na Węgrzech i Bałkanach, elekcja syna Jakuba na tron polski oraz sława władcy, który mógł zmienić losy Europy, pozostały tylko w sferze marzeń polskiego monarchy. Wojna z Turcją zakończyła się bowiem w trzy lata po śmierci Jana III Sobieskiego, pokojem w Karłowicach w 1699 roku. Na jego mocy Rzeczpospolita odzyskała prawobrzeżną Ukrainę i Podole z Kamieńcem Podolskim. Był to można rzec jedyny wymierny efekt zwycięstwa pod Wiedniem w 1683 roku. Wszystkie pozostałe wspomniane powyżej plany nie ziściły się. Jakub Sobieski nie zdołał uzyskać tronu polskiego, Mołdawia i Wołoszczyzna pozostały pod zwierzchnictwem tureckim, a pozycję Rzeczypospolitej w tej części Europy zaczęła zajmować coraz potężniejsza Austria. Tak kończyło się panowanie Jana III Sobieskiego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jak pisze Leszek Podhorodecki w biografii polskiego króla:
„Jan III Sobieski to słynny w naszej historii król – wojownik, ale też król – budowniczy i król – kochanek. Czasy jego rządów są uważane za najświetniejszy okres kultury sarmackiej”
Te słowa oddają w pełni panowanie Sobieskiego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jednak warto mieć na uwadze również to, jak wiele polskiemu królowi, zwłaszcza w polityce zagranicznej, nie udało się zrealizować oraz jak wiele kosztowało to później Rzeczpospolitą.
Ponadto należy jednoznacznie stwierdzić, że wśród państw Ligi Świętej najwięcej zyskali sojusznicy Rzeczypospolitej: Austria, Wenecja i Rosja, która ostatecznie przyłączyła się do układu. Wenecja w pokoju karłowickim uzyskała Peloponez i Dalmację, Austria – Węgry i Siedmiogród, zaś Rosja po traktacie pokojowym z 3 lipca 1700 roku w Stambule zyskiwała Azow i zwolniona została z płacenia danin Chanatowi Krymskiemu. Polska po śmierci Jana III Sobieskiego, kolejnej burzliwiej elekcji, gdzie nowym królem został obrany August II Mocny, została wplątana w długą i wyniszczającą kraj wojnę północną. Po niej coraz większe znaczenie i wpływy w kraju zyskiwała Rosja, z drugiej strony Austria i Prusy wyrastały na coraz potężniejsze państwa, które z biegiem lat zaczęły osaczać Polskę, która chyliła się ku niechybnemu upadkowi.

Taki był obraz „zwycięskiej”, jeśli tak można rzecz o Rzeczypospolitej. Warto również przytoczyć słowa o przegranej Turcji według Zdzisława Żygulskiego z publikacji „Odsiecz Wiednia 1683”:
„Tak oto złamana została agresywna potęga Turcji Osmańskiej i rozpoczął się polityczny i ekonomiczny upadek tego państwa, zagrażający utratą niepodległości”

Mimo poniesionej, tak dotkliwiej porażki przez Turcję i kolejnych strat terytorialnych w przyszłości, udało się jej obronić niepodległość, czego nie można powiedzieć o Rzeczypospolitej. 112 lat po wiktorii wiedeńskiej Polski nie było już na mapie świata. Wśród jej katów byli jej dawni sojusznicy z Ligi Świętej: Austria i Rosja.
Ironia polskiego losu...



KONIEC




_________________________________________________________________________________
Źrodło:
Artykuł pochodzi z bloga: http://mojhistorycznyblog.blog.pl
Autor: T. Sanecki korzystał z następujących opracowań:
- Bazylow Ludwik, Historia Rosji, wyd. 3, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk, Łódź 1985;
- Markiewicz Marek, Historia Polski 1492-1795, Kraków 2002;
- Podhorodecki Leszek, Jan III Sobieski, Warszawa 2010;
- Reychman Jan, Historia Turcji, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1973;
- Wereszycki Henryk, Historia Austrii, Warszawa 1972.
- Wójcik Zbigniew, Historia Powszechna XVI-XVII wieku, Warszawa 2002;
- Wójcik Zbigniew, Jan III Sobieski. Poczet królów i książąt polskich, Warszawa 1978;
- Żygulski Zdzisław, Odsiecz Wiednia 1683, Kraków 1994.

Racławice i okolice

Okolice Racławic

Badania terenów Racławic przyniosły dowody, że na terenach dzisiejszych Racławic i okolic już w XIV wieku tworzyła się społeczność ludzka. Na wzniesieniu Górka Kościejowska zwanym także ,,Zamczyskiem’’ (wys. 363 m n.p.m.), gdzie stoi Kopiec Kościuszki, pośród lasów stał wtedy gródek. Dowody w postaci murów zachowały się do czasów obecnych. W latach 70-tych archeolodzy prowadzący prace wykopaliskowe odkryli na głębokości 6 m głębokie fosy oraz resztki muru obwodowego, otaczającego gródek mieszczący się na kilkunastometrowym pagórku. Mury, wsparte dodatkowymi ostrogami umacniającymi fundamenty i stabilizującymi ściany warowni, świadczą o jego XIV-wiecznym pochodzeniu.
Naukowcy twierdzą, że gródek ten rozebrany został w XVII wieku, a z kamieni budowano stajnie i obory. Znaleziono tutaj również militaria: groty strzał żelaznych, groty bełtów do kusz, ostrogi, wędzidło, a także srebrne monety. W trakcie badań ustalono, że w sąsiedztwie budowli kamiennej stały także obiekty drewniane.
Nazwa Racławice najprawdopodobniej pochodzi od nazwiska właściciela dóbr lub rycerza Racława, gdyż inne przesłanki nie wskazują na tę nazwę. Po raz pierwszy pojawia się w Kronikach Jana Długosza (przełom XIV/XV wieku). Autor wspomina tam, że chłopi spod Racławic przywozili do obozu króla Polski Władysława Jagiełły (1410) pod Sandomierz wołowinę i dziczyznę soloną w beczkach dla grupowanego tam wojska przed bitwą pod Grunwaldem. Również wówczas istniała wieś Wrocimowice, z której pochodził rycerz Maciej. W tej bitwie pod Grunwaldem wsławił się on wielkim męstwem, za co król uczynił go dowódcą chorągwi i przyznał dobra Wrocimowic.
Na terenie dzisiejszej gminy istniały majątki ziemskie będące w prywatnym władaniu. Do XIV-XV wieku tereny Racławic należały do Dzierosława Karwacian herbu Zadra, zamieszkującego w Krakowie. Posiadał on w swych dobrach kopalnie ołowiu w Trzebiążu i Libiążu, patronat nad kościołem i parafią Oświęcim. Karwaciowie byli znaną, zamożną rodziną, dysponującą dużym majątkiem. Za ich administrowania na terenie gminy zostały zbudowane grodziska obronne: w Janowiczkach na wzgórzu Zamczysko, w Marchocicach na wzgórzu Grodzisko, we Wrocimowicach na wzniesieniu oraz dwa grodziska koło Pałecznicy.
Z upływem wieków własność ta uległa rozdrobnieniu poprzez częściową sprzedaż, koligacje. Z dóbr tych powstały dwa majątki: Racławice i Marchocice.


KOPIEC TADEUSZA KOŚCIUSZKI




Na garbie wzgórza Zamczysko w Janowiczkach został usypany pomnik z ziemi w formie piramidy o wysokości 10 m ku czci i dla upamiętnienia walki o wolność Polski. Pomysł usypania kopca narodził się podczas wielkiej manifestacji niepodległościowej w 100 rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki, która miała miejsce w dniu 15 października 1917 r. i w której uczestniczyło ok. 100 tys. obywateli. Podczas manifestacji znany chłopski działacz w Kongresówce, poseł do dumy rosyjskiej w 1906 r. Mateusz Manterys z Pojałowic odczytał uchwaloną rezolucję, w której m.in. była mowa o tym, że jeśli Polska odzyska wolność, to w wolnej Polsce na wzgórzu racławickim zostanie usypany kopiec dla upamiętnienia wszystkich zrywów o odzyskanie wolności w miejscu odniesionego zwycięstwa oraz dla upamiętnienia wielkiej manifestacji w rocznicę śmierci Kościuszki.
Prace przy sypaniu kopca rozpoczęto w okresie letnim 1926 r. Trwały one do roku 1934.




MURY OBRONNE Z XIV WIEKU

 Ziemia racławicka w swych wnętrzach kryje ciekawe wykopaliska zamkowe. Badania archeologiczne zostały wykonane w roku 1980 przez Muzeum Archeologiczne na zlecenie Ministerstwa Kultury i Sztuki z 1978 i roku doprowadziły do odsłonięcia fragmentu fosy i muru obwodowego (kamiennego, tarczowego) otaczającego stojącego niegdyś na kilkunastometrowym pagórku grodu. Wykopaliska odkryto na głębokości 6 metrów. Badania przeprowadzono do całkowitego odkopania murów do ich podstawy o powierzchni 280 m tworzące prostokąt o bokach 14 i 20 m. Natrafiono na mury średniowiecznego zamku rycerskiego, zbudowanego z kamienia miejscowego pochodzenia, doskonale zachowane, o grubości 4 łokci, na zaprawie wapiennej. Ustalono wówczas, że zamek należał do tzw. obiektów skarpowych. Mury, wsparte dodatkowymi ostrogami umacniającymi fundamenty i stabilizującymi ściany warowni, świadczą o jego XIV-wiecznym pochodzeniu i charakterze obronnym. Wnętrze zamku było skromne i dlatego też sądzić należy, iż służył on prawdopodobnie tylko do zabezpieczenia drogi wiodącej tędy w średniowieczu. Przemawia za tym jego doskonała ze strategicznego punktu widzenia lokalizacja. Naukowcy ustalili, że w sąsiedztwie zamku stały także drewniane budowle. Gród ten został prawdopodobnie rozebrany w XVII wieku, a z pozostałych po nim kamieni budowano w okolicy stajnie i obory.
Podczas wykopalisk, na dnie fosy, w 18-centymetrowej warstwie mułu znaleziono również militaria: 8 grotów i bełtów strzał do kusz, 3 ostrogi, fragmenty strzemienia i wędzidła, skorupy glinianych naczyń, kołek do instrumentu strunowego oraz dobrze zachowaną srebrną monetę denar z czasów króla Władysława Łokietka (można je zobaczyć w Muzeum Archeologicznym w Krakowie). Dalsze ustalanie faktów utrudnia brak jakiejkolwiek dokumentacji lub zapisków potwierdzających jego istnienie w przeszłości.


LIPY NA GÓRZE ZAMCZYSKO



Na szczycie góry Zamczysko zostało posadzonych pięć lip. Kiedy? Nie wiadomo. Pięć na cześć pięciu generałów walczących w powstaniu kościuszkowskim: Kościuszki, Madalińskiego, Małachowskiego, Zajączka i Wodzickiego. Pośród tych lip do 1956 r. był widoczny wzniesiony ponad konary lip krzyż z dębu nieciosanego. Krzyż miał być postawiony przez Zlot Młodzieży dążącej do odzyskania niepodległości w maju 1918 roku, któremu patronował Stefan Żeromski. W okresie międzywojennym wycieczki zwiedzające pole bitewne zostawiały na krzyżu swoje inicjały. Na skutek zmurszenia drewna wiatr wywrócił w 1955 r. krzyż. A w roku 1982 w ukryciu ustawiono drewniany krzyż z dębu obrobionego, nocą przywieziony spod kościoła we Wrocimowicach. Ma on symbolizować poprzedni krzyż.

POLA BITEWNE

 Pola bitewne w Dziemięrzycach, Wrocimowicach i Janowiczkach

MOGIŁY KOSYNIERÓW



Dwie mogiły poległych w racławickiej bitwie kosynierów znajdują się w Dziemięrzycach. Są to jedyne oznakowane groby. Po bitwie
poległych chowano na okolicznych polach, jeszcze niedawno istniały ślady po tych grobach. Dziś uległy zatarciu.

Jedno z drzew, które rosły na grobach zostało ścięte wiosną 2001 roku. Było już bardzo stare i spróchniałe.



KRZYŻ



Widoczny na obrazie ,,Panorama Racławicka krzyż stoi przy skrzyżowaniu dróg na Wzgórku Dziemięrzyckim, pod którym znajduje się również mogiła kosynierów. Wojciech Kossak i Jan Styka z tego miejsca szkicowali teren do swojej Panoramy. Stary krzyż, zmurszały, rozleciał
się i w roku 1986 z okazji udostępnienia zwiedzającym ,,Panoramy Racławickiej we Wrocławiu został wiernie odtworzony przez Racławickie Towarzystwo Kulturalne.




POMNIK BARTOSZA GŁOWACKIEGO




W 197 rocznicę Bitwy pod Racławicami, 4 kwietnia 1981 roku, powstał Społeczny Komitet Budowy Pomnika Bartosza Głowackiego, działający w ramach Racławickiego Towarzystwa Kulturalnego. Kamień węgielny pod budowę pomnika został wmurowany 10 czerwca 1984 roku, a uroczyste odsłonięcie pomnika miało miejsce 22 maja 1994 roku w dwusetną rocznicę racławickiej victorii. Uroczystość odsłonięcia pomnika była połączona z krajowymi obchodami święta ludowego oraz obchodami 200 rocznicy Insurekcji Kościuszkowskiej. Aktu odsłonięcia dokonał ówczesny premier Waldemar Pawlak. Autorem pomnika wykonanego z brązu odlewniczego jest profesor Marian Konieczny z Krakowa. Odlewu dokonano w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych, które specjalizują się w odlewaniu pomników.
Waga pomnika wynosi 9300 kg, a jego wysokość to 10, 5 m. Zagospodarowania terenu wokół pomnika dokonano na podstawie dokumentacji opracowanej przez Krajowy Ośrodek Dokumentacji Krajobrazu w Warszawie. Całkowity koszt zadania wyniósł 500 tys. zł. Obecnie ,,pod Bartoszem, jak popularnie mówi się w okolicy, organizowanych jest wiele imprez i uroczystości.





DWOREK W JANOWICZKACH




Klasycystyczny dworek znajduje się u podnóża góry Zamczysko. Obiekt pochodzi z XIX wieku. Ostatnim właścicielem podworskiego budynku do roku 1945 ( a więc do czasów reformy rolnej) był Bronisław Pryffer. Przez długi czas, do 1985 roku, mieścił się w nim Ośrodek Zdrowia. Obecnie stanowi komunalną własność gminy i jest przygotowywany do remontu.

LIPA



W parku dworskim w Janowiczkach rośnie historyczna i bardzo stara lipa, licząca ponad 300 lat, pod którą, jak głosi legenda, Tadeusz Kościuszko odpoczywał po bitwie, posilał się i rozmawiał z chłopami.



KAPLICZKA



Zabytkowa drewniana kapliczka została zbudowana po 1848 roku w miejscu zatartej mogiły kosynierów poległych w bitwie 1794 roku. Znajduje się w parku dworskim w Janowiczkach. Obecnie opiekują się nią okoliczni mieszkańcy.


 



OBELISK



W Racławicach przy drodze do Janowiczek znajduje się obelisk upamiętniający śmierć dwóch chłopów podczas manifestacji w 1937 roku.
Postępowy ruch ludowy w okresie międzywojennym walczył o prawa chłopów, uczestnicząc w manifestacjach i strajkach. W dniu 4 kwietnia 1937 r. chłopi zorganizowani w Stronnictwie Ludowym zaplanowali zorganizowanie manifestacji. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko rządom sanacyjnym. Demonstracja na skutek opóźnionej wiosny została przesunięta na 17 kwietnia. Władze rządowe w ostatniej chwili cofnęły zezwolenie na manifestację, ale mimo tego do Racławic przybyło ok. 8 tys. ludzi. Rząd, w obawie przed manifestacją, ściągnął kilka plutonów policji, które miały za zadanie nie dopuścić do zgromadzenia w pobliżu kopca. Policjanci oblegli kordonem wzgórze, zabraniając zbliżenia się chłopom. Wśród ludu zawrzało. Siłą odebrali wzgórze, rozpędzili policję i zamanifestowali wierność ziemi ojczystej. Walka z policja trwała około dwóch godzin. Policjanci, pod naporem ludu, cofała się w kierunku kopca, używając przy tym granatów dymnych, pałek, szabli. Około godz. 12.00 część policji konnej opuściła wzgórze, a część policji pieszej zajęła piramidę kopca i przyłączyła się do manifestantów. Kiedy jednak ludzie rozeszli się do swoich domów, drogę od kościoła do Racławic zastąpił pluton policji przybyły z Miechowa, który oddał strzały w kierunku ludności. Padli zabici i ranni. Zginęli wtedy: Józef Karkowski z Muniakowic i Wincenty Kowalski z Miroszowa.
Po tej demonstracji wielu chłopów znalazło się w więzieniu w Miechowie. We wrześniu 1937 r. wytoczono proces 60 chłopom. W wyniku procesu 48 osób zostało ukaranych wyrokami więzienia od 6
m-cy do 2,5 roku. Trzech z procesu wywieziono do Berezy Kartuskiej. Byli to: Józef Ziarko z Marchocic, Antoni Jurkowski z Racławic i Jakub Piłat z gminy Mogiła.


Na pomniku, upamiętniającym te wydarzenia, widnieje napis:
,, W tym miejscu w dniu 17 kwietnia 1937 roku oddali życie za chłopską i robotniczą sprawę Józef Karkowski i Wincenty Kowalski wierni synowie tej ziemi. Cześć ich pamięci. Racławice 1.IV.1957 r.

OBELISK W GÓRACH MIECHOWSKICH



W Górach Miechowskich znajduje się tablica pamiątkowa ku czci żołnierzy poległych podczas II wojny światowej oraz dwóch mieszkańców tej wsi. Tablica wbudowana jest w piękny polodowcowy piaskowiec. Miejsce otoczone jest łańcuchem kowalskiej roboty. Na łańcuchu blaszany orzeł.
Na pomniku umieszczony jest następujący napis:
,, Pamięci żołnierzy oddziału partyzanckiego ,,Skrzetuski: inspektora rejonowego AKMARIA ppor. Stanisława Jazdowskiego ,,Żbika dowódcy oddziału starszego strzelca Edwarda Sitarza ,,Leszka, poległych 10.VIII.1944 r. w Górach Miechowskich w walce z żandarmerią niemiecką oraz zamordowanych przez UB w 1946 r. tutejszych mieszkańców: Franciszka Drożdża i Mariana Wojniłłowicza. Partyzanci oddziału ,,Skrzetuski 1980.


DWOREK W DZIEMIĘRZYCACH



Klasycystyczny dworek szlachecki z połowy XIX wieku. Ostatnim jego właścicielem do roku 1945 był Andrzej Lewartowski. W latach powojennych mieściła się w nim Szkoła Podstawowa. Obecnie znajduje się w rekach prywatnych.


DWOREK W MARCHOCICACH

 


Dworek zbudowany w stylu klasycystycznym, zbudowany w wieku XIX. Ostatnim właścicielem jego, do czasów reformy rolnej, był Bronisław Grabkowski. W czasach powojennych, aż do 2000 roku, mieściła się w nim Szkoła Podstawowa. W 2005r. Dworek nabyli od gminy spadkobiercy byłych właścicieli


WILLA WALEREGO SŁAWKA




Willa Walerego Sławka, premiera rządu polskiego w latach 1930 31 i 1935, honorowego obywatela Racławic znajduje się w Janowiczkach, niedaleko pomnika Bartosza Głowackiego.
W okresie rządów sanacyjnych odbywało się wiele burzliwych manifestacji chłopskich. Wspomnieć należy o wielkiej manifestacji z okazji Święta Ludowego w 1933 r. u stóp kopca Kościuszki, kierowanej przez Wincentego Witosa, podczas której chłopi manifestowali niezadowolenie z rządów kapitalistyczo obszarniczych. Rząd sanacyjny, aby zapobiec tego rodzaju manifestacjom, postanowił wprowadzić na honorowego obywatela Racławic ówczesnego premiera Walerego Sławka, a w darze ufundowano mu zagrodę z piękną willą i ogrodem.
Za zebrane pieniądze przez senatorów, pracowników ministerstwa i ministrów BBWR w roku 1933 zakupiono 12 morgów najlepszej ziemi i w ciągu dwóch lat wybudowano willę wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Wokół założono park z drzewami szlachetnymi i krzewami, a w zachodniej jego części założono ogród z drzewami owocowymi. Wnętrze pomieszczeń zostało wyposażone w nowoczesne meble, wykonane na zamówienie w Kalwarii. Zagroda została przekazana 5 lipca 1935 r. w obecności władz rządowych, wszystkich ministrów, marszałka sejmu, a w szczególności działaczy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, na czele którego stał Walery Sławek.


 Panorama Racławicka

1.Drogą od Dziemięrzyc pędzi konno przyboczny huzar Tadeusza Kościuszki. Po lewej stronie chłopka odpędzająca z pola bitwy krowy. Wśród zabudowań wsi rozłożył się polski ambulans wojskowy. Za spaloną chałupą stanowisko polskiej artylerii.


2.Polscy jeźdźcy prowadzą jeńców rosyjskich. Na ramieniu adiutanta wspiera się ranny generał Muromcew. Po lewej stronie polska bateria daje ognia. Nieco bliżej w prawo oddział dywizji generała Józefa Zajączka. Obok rusza do ataku pułk Wielkopolski Kawalerii Narodowej.


3.Potyczka Kawalerii Narodowej z kozakami czugojewskimi.


4.Piechurzy z pułku Wodzickiego ostrzeliwują wycofujących się kozaków. Z dolinki do ataku ruszają dragoni smoleńscy. Na dalszym planie spośród zarośli strzela rosyjska bateria Rachmanowa.


5.Batalion piechoty polskie pod dowództwem majora Konstantego Lukke walczy z napierającymi z lasu muszkieterami rosyjskimi. Za lasem płonie wieś Racławice.


6.Polscy Strzelce powstrzymują ogień wysuwających się z jaru huzarów woroneskich. Drogą w jarze uciekają jaszczyki rosyjskiej artylerii. Oddziały rosyjskiej piechoty szykują się do odwrotu.


7.Jaszczyki i artylerzyści uciekają po stoku do drogi. Po lewej stronie w grupie jeźdźców dowodzący wojskami rosyjskimi carski generał Aleksander Tormasow daje rozkaz do odwrotu.


8.Atak kosynierów na rosyjską baterię. Wojciech Bartosz, gospodarz z Rzędowic gasi czapką "krakuską zapłon armaty. Przy drugiej armacie toczy się walka wręcz. Część artylerzystów nadal walczy, inni się poddają podnosząc w górę kolby karabinów. Z lewej strony oddział jegrów rosyjskich broni baterii. W głębi widać nadciągających jegrów jekaterynosławskich.


9.Oddział kosynierów biegnie do ataku. Prowadzi ich z szablą w ręce, Jan Ślaski. Nad nimi sztandar z napisem Żywią y Bronią. Przy rozwalonym płocie leżą zabici i ranni.


10. Tadeusz Kościuszko w chłopskiej sukmanie na czele drugiej kolumny kosynierów podniesioną szablą wskazuje cel ataku. Nad kosynierami powiewa chorągiew z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. W głębi grupa konnych z generałem Antonim Madalińskim. Po lewej stronie maszeruje pułk Ożarowskiego, prowadzony przez kapitana Kajetana Niteckiego.


11. Wiejska chałupa nad wąwozem, którym podążają do boju kosynierzy.


12. Wąwozem maszerują ostatnie szeregi kosynierów i batalion Wodzickiego z majorem Junge na czele. Pod drewnianym krzyżem modlą się dzieci, wiejski kobiety, lirnik i starzec - konfederat barski. Na dalszym planie zabudowania wsi Dziemięrzyce.


 ____________________________________________________________________  

Bitwa pod Racławicami (1794 r.)





Bitwa pod Racławicami (1794 r.)

 


http://mojhistorycznyblog.blog.pl/files/2014/03/Bitwa_pod_Raclawicami.jpg

Kościuszko pod Racławicami, Jan Matejko, 1888r. Obraz jest eksponowany w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku, w krakowskich Sukiennicach.


Po drugim rozbiorze Rzeczpospolitej Obojga Narodów dokonanym w 1793 roku, obszar państwa polskiego wynosił już zaledwie ponad 247 tysięcy km2, zamieszkiwanego przez około 3 miliony ludności. Polacy, mimo całkowitej przewagi zaborców: Rosji, Prus i Austrii nie poddali się, walcząc do końca o niepodległość własnego kraju. Udowodnili to przeprowadzając dzięki Konstytucji 3 maja w 1791 roku reformę państwa, która jednak wobec agresji Rosji i Prus zakończyła się fiaskiem. Mimo to, wciąż wierzono, że Rzeczpospolita zachowa niepodległość. Wierzył w to przede wszystkim gen. Tadeusz Kościuszko, który 24 marca 1794 na krakowskim Rynku ogłosił akt powstania, stając się jednocześnie Naczelnikiem Insurekcji Kościuszkowskiej, która miała ratować resztki Rzeczypospolitej.
Już w pierwszym tygodniu powstania Tadeusz Kościuszko powiększał swe siły zbrojne, gromadził broń, w Krakowie uruchomił produkcję broni, a przede wszystkim rozpoczął wraz ze swoją armią marsz ku Warszawie, chcąc w ten sposób przyśpieszyć wybuch walk w stolicy i rozprzestrzenić powstanie na pozostałe, jeszcze wolne ziemie polskie. Pochód wojsk polskich skutecznie jednak blokowały oddziały rosyjskie. Na wysunięte ku północny wojska Ludwika Mangeta i Antoniego Madalińskiego nacierały dwie grupy wojsk rosyjskich, spychając je ku krakowskiemu. Wojska Kościuszki nie mogły zapobiec koncentracji wojsk rosyjskich, które blokowały główną drogę do Warszawy pod Skalbmierzem. 
W dniu 1 kwietnia 1794 r. część sił powstańczych wyruszyła naprzeciw maszerującemu w kierunku Krakowa brygadierowi Antoniemu Madalińskiemu do wspólnej akcji przeciwko Rosjanom koncentrującym się pod Skalbmierzem. Natomiast Tadeusz Kościuszko w dniu 3 kwietnia na czele regularnego wojska (4 tys.) i przyłączonych chłopskich kosynierów (1920), ruszył w kierunku Warszawy z zamiarem wyzwolenia stolicy i tym samym rozszerzenia powstania. W Koniuszy połączył się z brygadą gen. Antoniego Madalińskiego i innymi oddziałami przebijającymi do powstańczych szeregów z Ukrainy i Polesia.
Bitwa, która przeszła do historii, jako chwała oręża polskiego, rozegrała się 4 kwietnia 1794 roku.
O świcie 4 kwietnia oddziały powstańcze podjęły dalszy marsz w stronę Skalbmierza, a następnie pod Racławice w miejsce mającej się rozegrać bitwy. W skład sił powstańczych wchodziły następujące jednostki:
  1. 2. regiment piechoty imienia Królewicza – gen. Józef Wodzicki;
  2. 3. regiment piechoty – gen. Mikołaj Czapski;
  3. dwa bataliony 4 Regimentu Pieszego Buławy Wielkiej Koronnej Piotra Ożarowskiego;
  4. 6. regiment piechoty zwany łanowym – płk Maciej Szyrer;
  5. 7. regiment piechoty – mjr Florian Dębowski;
  6. I Wielkopolska Brygada Kawalerii Narodowej – gen. Antoni Madaliński;
  7. II Małopolska Brygada Kawalerii Narodowej – gen. Ludwik Manget;
  8. 4. pułk przedniej straży – mjr Ignacy Zborowski;
  9. Kompania artylerii płk. Henryka Deybla;
  10. Wojsko ochotnicze: 1920 kosynierów i pikinierów – dowodzone przez generała Jana Slaskiego.
 
Tadeusz Kościuszko, Autor: Kazimierz Wojniakowski (1772–1812), za Wikimedia Commons


Kolumny rosyjskie dowodzone przez gen. mjr. Aleksandra Tormasowa, gen. mjr. Fiodora Denisowa i gen. mjr. Nikołaja Rachmanowa maszerujące w kierunku Krakowa, w dniu 2 kwietnia połączyły się w Skalbmierzu. Dowództwo na całością rosyjskiego zgrupowania liczącego ok. 6 tys. żołnierzy – objął gen. mjr F. Denisow. Dowódca rosyjski podjął decyzję o zaatakowaniu wojsk powstańczych pod Koniuszą poprzez ich oskrzydlenie od północnego wschodu i południa.
Na podstawie zeznań jeńców rosyjskich, Tadeusz Kościuszko dowiedział się o grożącym niebezpieczeństwie zmieniając jednocześnie kierunek marszu. Maszerujący równolegle do wojsk T. Kościuszki, gen. A. Tormasow zagrodził mu w południe drogę pod Racławicami, zajmując dogodne pozycje na wzgórzach i oczekiwał na wsparcie maszerującej za powstańcami kolumny gen. F. Denisowa.
T. Kościuszko uszykował swoje wojska do ewentualnej walki, rozmieszczając na skrzydłach kawalerię, w centrum w dwóch liniach stanęła piechota, na której flankach usypane zostały szańce dwóch baterii artylerii. Za piechotą zostali ukryci kosynierzy jako odwód.
Po kilku godzinach oczekiwania na swojego zwierzchnika, gen. A. Tormasow, mając pod swoją komendą 3 tys. żołnierzy i 12 dział, uderzył w centrum i prawe skrzydło szyku wojsk powstańczych. Atak rosyjskiej piechoty i kawalerii został poprzedzony silnym ogniem artyleryjskim, którego skutek odczuła zwłaszcza II Małopolska Brygada Kawalerii, która broniła prawego skrzydła pod Racławicami. Na nią właśnie po przygotowaniu artyleryjskim uderzyła jazda rosyjska i wobec przewagi nieprzyjaciela, uległa chwilowemu częściowemu rozbiciu. Wkrótce jednak powróciła na pole boju, atakując nieprzyjaciela.
Broniąca polskiego centrum piechota, wsparta własną artylerią, pomimo poniesionych strat, wytrzymała ostrzał artylerii i atak piechoty gen. A. Tormasowa.
Tymczasem polskie lewe skrzydło było atakowane przez wydzieloną grupę płk. Pustowałowa, w sile jednego batalionu jegrów, trzy szwadrony kawalerii i sotnię Kozaków z dwoma działami. Jazda polska gen. Madalińskiego kilkakrotnie była odrzucana przez piechotę tej grupy.

 



Do wzmocnienia lewego skrzydła T. Kościuszko wysłał kilka kompanii z dwóch regimentów piechoty. Sytuacja została opanowana. Spowodowało to skierowanie rosyjskiej jazdy i części piechoty na ten właśnie odcinek, co w efekcie skutkowało osłabieniem rosyjskiego centrum i lewego skrzydła. Manewr ten zauważył T. Kościuszko i postanowił wykorzystać sprzyjającą okazję do pobicia osłabionego przeciwnika. Błyskawicznie sformowana grupa szturmowa w składzie czterech kompanii z 3. i 6. regimentu piechoty i 320 kosynierów, wsparta artylerią, która miała za zadanie obezwładnić rosyjskie działa, natarła brawurowo na stanowiska artylerii zdobywając 12 dział.

"...  Bitwa trwała już przeszło dwie godziny, a jej wynik był nadal nierozstrzygnięty. Kościuszko dostrzegłwszy znużenie i wahanie nieprzyjaciela, postanowił przejąć inicjatywę i zaatakować Tormasowa wszystkimi siłami, jakimi rozporządzał w centrum, chcąc roztrzygnąć batalię na swoją korzyść.

W pierwszym rzucie postanowił użyć 320 kosynierów, ktorzy prawdopodobnie już kiedyś służyli w wojsku. Po gwałtownej i paraliżującej nawale ognia artylerii polskiej na pozycje Rosjan Naczelnik podjechał na koniu do ukrytych za pagórkiem kosynierów. Stanął przed ich frontem i wskazując w kierunku baterii rosyjskich, zawołał: "Zabrać mi chłopcy te armaty ! Bóg i Ojczyzna ! Naprzód wiara ! Na ten rozkaz wspomina uczestnik bitwy Wojciech Mączyński - wieśniacy ci pędzą na nieprzyjaciela i to tak gwałtownie, że zaledwie armaty rosyjskie były w stanie dwa tylko kartaczami wyzionąć na nich ognie, a już je zdobyli ...

... Pierwszy dopadł 12-funtowej armaty kosynier z Rzędowic Wojciech Bartosz Głowacki, a widząc że kanonier rosyjski zamierza ją odpalić, zerwał z głowy krakuskę i przykrył nią zapał armaty, uniemożliwiając oddanie z niej strzału. Zaraz za Bartoszem wpadli na baterię dwaj inni chłopi, Stanisław Świstacki z Zakrzowa i Jędrzej Łakomski, którzy wysiekli kosami kanonierów i zdobyli drugą armatę. Przy zdobywaniu trzeciej odznaczył się chorąży Krzysztof Dębowski z 3. Regimentu".

______________

... Huczą bębny. Chłopi z wzniesionymi w górę kosami, ze straszliwym krzykiem ruszają pędem na baterię wroga. Rosyjscy kanonierzy pośpiesznie odwracają armaty. Pierwsza salwa kartaczy kładzie trupem 16 kosynierów. Reszta nie zważa na straty i pędzi dalej. Rosjanie pospiesznie
ładują działa. Kosynierzy są tuż-tuż, gdy druga armatnia salwa obala kilkunastu z nich.

Pierwszy między rosyjskie armaty wjeżdża Kościuszko. Odbija pałaszem ciosy bagnetów i wyciorów.
Wojciech Bartos wpada na baterię jako drugi po naczelniku. Widzi, że rosyjski kanonier zamierza odpalić lontem 12-funtową armatę. Tnie go kosą, wskakuje na działo okrakiem jak na konia i zakrywa wypełniony prochem zapał swą czapką krakuską - teraz już odpalić armaty nie sposób.

- Moja harmata! Psiakrew, moja harmata! - krzyczy Bartos na całe gardło.

Zaraz za Bartosem na baterię wpadają chłopi Stanisław Świstacki z Zakrzowa i Jędrzej Łakomski.
Wyrzynają kanonierów i piechurów - czterometrowe drzewca kos nie dają wrogom szansy sięgnięcia bagnetem kosyniera. Świstacki z Łakomskim zdobywają drugą armatę, chorąży Krzysztof Dębowski - trzecią.

Po chwili cała bateria jest w rękach chłopów. Kosynierzy atakują grenadierów pułkownika Tomatisa usiłujących odbić armaty".

Po dołączeniu pozostałych kosynierów, podjęto szturm na rosyjskie centrum, które uległo masie polskiej piechoty i kosynierów. Następnie atak został skierowany na północ, gdzie nadal znajdowała się grupa płk. Pustowałowa. Podjęty szturm przyniósł oczekiwany efekt. Rozbite siły grupy gen. A. Tormasowa pośpiesznie wycofywały się przez Racławice na wschód. Był to ważny moment w bitwie, gdyż jej przedłużenie mogłoby się zakończyć niepowodzeniem Kościuszki wobec rozwijającej się już grupy głównodowodzącego gen. F. Denisowa, który widząc ucieczkę swoich wojsk spod Racławic nie zdecydował się na podjęcie działań ofensywnych. Zapadał już zmrok. Straty rosyjskie wyniosły ok. 600 żołnierzy i 12 dział. Z szeregów powstańczych ubyło 200 żołnierzy.
Denisow, przestraszony opowieściami uciekających z placu boju niedobitków Tormasowa o straszliwych chłopach z kosami, wydaje rozkaz wycofania się do Kazimierzy Wielkiej.

Denisow, nie chcąc doprowadzić do totalnej klęski wojsk rosyjskich zablokował trakt działoszycki uniemożliwiając wojskom polskim dalszy marsz na Warszawę.


Naczelnik zdecydował o wycofaniu swych wojsk w stronę Krakowa, aby tam nie tylko założyć warowny obóz, ale przede wszystkich zwiększyć siłę swej armii, która mimo zwycięstwa, miała przed sobą wojska jednej z największej potęg ówczesnej Europy.
Odniesione pod Racławicami zwycięstwo było sukcesem taktycznym, ale przede wszystkim miało bardzo duże znaczenie moralne. Wśród powstańców wzrosła wiara we własne możliwości pobicia zaborców, a także dzięki wieściom spod Racławic nastąpił szybki rozwój powstania.

http://static.myvimu.com/photo/47/19947.jpg
Wojciech Bartos z Rzędowic (Bartosz Głowacki), włościanin, który wsławił się bahaterstwem w zdobyciu rosyjskich armat. Poległ śmiercią bohaterską w kolejnej bitwie pod Szczekocinami (6 czerwca 1794 r.)

http://mojhistorycznyblog.blog.pl/files/2014/03/800px-Introduction_to_Krak%C3%B3w_12_Russian_canons_captured_in_the_Battle_of_Rac%C5%82awice_in_1794.png
 Michał Stachowicz, Wprowadzenie do Krakowa 12 rosyjskich armat zdobytych pod Racławicami, Obecnie w zbiorach Muzeum w Lublinie, Źródło/Fotograf: Mathiasrex Maciej Szczepańczyk, za Wikimedia Commons

Zwycięstwo pod Racławicami, udział w bitwie chłopów, pokonanie w polu wojsk rosyjskich wlało w serca Polaków resztki nadziei na odniesienie zwycięstwa i uratowanie niepodległej Rzeczypospolitej. Propagandowy wydźwięk tej bitwy, umiejętnie wykorzystany przez Tadeusza Kościuszkę, dało impuls Polakom do dalszego zbrojnego oporu przeciwko agresorom. 
Mimo klęski całego powstania, czego efektem był III rozbiór Polski w 1795 roku i wymazanie Rzeczypospolitej z mapy Europy na 123 lata, zwycięstwo pod Racławicami stało się polskim symbolem oporu i nadziei na odzyskanie wolności.



________________________________________________________________________________
Źródło: 
* http://www.wojsko-polskie.pl
* "Racławice 1794", Barłomiej Szyndler, Historyczne Bitwy, Warszawa 2009.
* "4 kwietnia 1794r. Psiakrew moja harmata", Włodzimierz Kalicki, Duży Format - Gazeta Wyborcza z dn. 04.04.2012.
http://www.wikipedia.org